poniedziałek, 9 czerwca 2014

INFORMACJA

Jak ktoś słusznie zwrócił mi uwagę na asku 
'DZISIAJ 9.06.2014 MA BYC 3 ROZDZIAŁ A NIE MA NAWET 2 .......'
dlatego też śpieszę z wyjaśnieniami :) 
Nie wiem jak to dokładnie wyjaśnić, żeby nikogo nie urazić, ale My Hockey Star (i sequel The Hockey Life) są pisane dosyć... dziwnym językiem; porwałyśmy się na tłumaczenie, zanim w ogóle przeczytałyśmy chociaż linijkę któregokolwiek rozdziału. To niestety okazało się błędem, bo podczas pracy nad pierwszym rozdziałem strasznie się męczyłam, w ogóle mi to nie szło. Celivia, do której należał drugi rozdział, zrezygnowała z tłumaczenia. Razem pracujemy nad drugim blogiem, i to właśnie tam chciałabym was zaprosić.
Daję słowo, że BEST FRIENDS WITH BENEFITS to coś, co warto czytać i że nie zawiedziemy was, jeśli chodzi o dodawanie rozdziałów. 
A jeśli mowa o MHL... Nie wiem, czy będę to tłumaczyć. Póki co, skupiam się na BFWB i Precious.
(W imieniu Celivii zapraszam też na jej tłumaczenia LUSTFUL i OUT FOR BLOOD). 
Mam nadzieję, że zostaniecie z nami na drugim blogu i nie będziecie zbyt długo obrażone ;)
Jeszcze raz przepraszamy
I nie mówię do widzenia, raczej do zobaczenia!

PS Jakby ktoś stwierdził, że z okazji wakacji cierpi na nadmiar wolnego czasu, czy coś i chciałby mi pomóc z tym blogiem, zapraszam na TWITTERA :) 

Lilith

poniedziałek, 2 czerwca 2014

1. GO DADDY GO

- Dalej, Knights, do boju! - krzyczał mój prawie dwuletni syn Brock, uderzając malutką rączką o szybę. Zdecydowaliśmy się usiąść w pierwszym rzędzie, bo i tak na trybunach nie było zbyt wielu osób. - Czy tatuś jest znów na lodowisku?
- Widzisz numer sześć? - zapytałam go. Brock rozejrzał się, po czym pokręcił głową. - W takim razie nie jest, ale powinien zaraz wejść.
- Okej, może zdobędzie punkty, tak jak obiecał, pamiętasz?- nasz synek zaczynał robić się podekscytowany.
- Oczywiście, że pamiętam, kochanie - odparłam, przytulając go mocniej.
- Tatuś wszedł!!! - krzyknął Brock, pokazując palcem, po czym znów zaczął uderzać piąstką w szybę. - Do boju, tatusiu!
Jego ojcec, a mój chłopak, Justin Bieber,  grał w Ontario Hockey League (w skrócie OHL) w drużynie London Knights. Już od trzech sezonów zasilał ich drużynę. W zeszłym roku nie dostał się do NHL, ale mieliśmy nadzieję, że osiągnie to w tym. Awansował do Knights w czerwcu 2010 roku, a dwa tygodnie później dowiedziałam się, że będziemy mieć dziecko.
Mieliśmy tylko 17 lat, kiedy Brock się urodził, więc nie za bardzo mogliśmy liczyć na wsparcie. Na moje nieszczęście, moi rodzice wyrzucili mnie z domu, kiedy im powiedziałam. Z powodu bycia jedynaczką nie miałąm się gdzie podziać. Szczęśliwie, mama Justina, Pattie, urodziła go w wieku osiemnastu lat, więc była dla nas bardzo wyrozumiała i pozwoliła mi ze sobą zamieszkać. Justin nie mieszkał z nami, wynajmował dom razem ze swoimi kumplami w Londynie, godzinę drogi od Stratford.
Nie ukrywam, że było mi ciężko po porodzie. Urodziłam podczas sezonu, co oznaczało brak Justina przez większość czasu. Rzuciłam szkołę pod koniec pierwszego semestru jedenastej klasy, miesiąc przed porodem. Tak było najłatwiej. Staraliśmy się z Justinem widywać jak najczęściej, co oznaczało długie godziny spędzane w podróżach. Właściciele domu, w którym mieszkał, byli bardzo wyrozumiali i często pozwalali mi nocować u siebie. Szczęśliwie, Brock uwielbiał oglądać hokeja.
- Mamusiu, koniec? Chcę do taty - jęknął Brock. Wzięłam go na ręcę i usadowiłam na swoich kolanach, a on oparł głowę o moje ramię.
- Jeszcze jedna tercja, jak się skończy, pójdziemy spotkać się z tatą w busie - wyjaśniłam mu, głaszcząc go po główce. - Może tatusiowi uda się zdobyć gola w tej połowie?
W tym momencie gracze wchodzili na lód i zamienili się stronami, więc Kitchener Rangers znajdowali się tuż przed nami.
Na tablicy wyników widniało 3-3, a do końca zostało tylko sześć minut.
- Uda im się, Brock? - szepnęłam mu do ucha.
- Tak, bo tatuś zdobędzie gola, duuuuuh - odparł, powodując, że wybuchnęłam śmiechem. - Dalej tatusiu, zdobądź punkt!
Brock dopingował ze wszystkich sił. Wrzeszczał jak opętany, podskakiwał i wciąż uderzał dłońmi w szybę.
Na szczęście Kitchener nie zdobyli punktu po tym, jak udało się to Justinowi i mecz zakończył się wynikiem 4-3. Gol Justina zadecydował o zwycięstwie.
- Chodź, znajdziemy tatę - powiedziałam, wstając i wyciągając rękę w kierunku dłoni Brocka. Ostrożnie weszliśmy po schodach, następnie poszliśmy do łazienki, a potem skierowaliśmy się do busa London Knights.
Brock niecierpliwie przestępował z nogi na nogę.
- Przyjdzie szybko?
- Wiesz przecież, ile tatusiowi zajmuje przebranie się - zaśmiałam się, na co Brock westchnął.
Czekaliśmy jeszcze kilka minut, zanim Justin w końcu się pojawił. Kiedy nas zobaczył, upuścił torbę, schylił się i otworzył ramiona, czekając aż Brock w nie wbiegnie.
- Tatuś! - krzyczał mały, uśmiechając się od ucha do ucha. Jego krzyk był tak donośny, że ludzie odwracali głowy w naszą stronę. Justin wziął go na ręce, tuląc mocno do siebie. Kiedy zobaczył, że idę w ich stronę, uśmiechnął się jeszcze bardziej i dołączył mnie do naszego rodzinnego uścisku.
- Tęskniłem za tobą, tatusiu.
- Ja za tobą też, kochanie - odpowiedział Justin, dając małemu buziaka w policzek. - I tęskniłem też za twoją mamusią.
- Ja za tobą też - przyznałam, całując go w usta.
- Nie! - zaprotestował Brock, odsuwając nas od siebie.
- Hej, mama też potrzebuje trochę miłości - zaśmiał się Justin, a po chwili ja też się śmiałam.
- Twój gol był niesamowity, słyszałeś? - Brock zapytał Justina.
- Dziękuję, kochanie, słyszałem cię no i widziałem ciebie i mamę chwilę przed tym, jak mi się to udało - jego słowa wzbudziły ekscytację Brocka.
- Brock, co słychać? - Scott, współlokator Justina, podszedł do nas, przybijając Brockowi piąteczkę.
- Widzę się z tatą - odparł.
- Cześć, Scott - powiedziałam, przytulając go.
- Hej Court - Scott mieszkał z Justinem od kiedy obydwoje dostali się do London Knights w 2010. Teraz są najlepszymi przyjaciółmi; jest też ojcem chrzestnym Brocka. - Ok, to do zobaczenia później.
- Tatusiu, mogę iść z tobą? - zapytał Brock, ziewając.
- Chciałbym, ale jutro będę trenować cały dzień - odparł Justin.
- Ale tatooo - Brock stawał się marudny, w końcu zbliżała się jego godzina spania.
- Może przyjdę w niedzielę, ale pod warunkiem, że jutro będziesz grzeczny - obiecał, nim zaczął łaskotać Brocka.
- Będę! - przysięgł mały, nie mogąc przestać się śmiać.
- Bieber, idziemy! - krzyknął trener, wychylając głowę przez drzwi busa.
- Pa, tatusiu, kocham cię - pożegnał się Brock, tuląc tatę.
- Kocham cię też i kocham cię, Courtney - odpowiedział Justin, stawiając synka na chodniku, po czym przytulił mnie i pocałował.
- Ja ciebie też, Justin - pocałowałam go znów. - A tak przy okazji, jesteś seksowny w tym wdzianku - szepnęłam mu na ucho. Chwilę później wzięłam Brocka na ręce i zaczęliśmy iść do domu.
- To było wredne! - krzyknął.  Odwróciłam się w jego stronę i puściłam mu oczko. Brock zasnął na moich rękach, nim dotarliśmy do samochodu. Posadziłam go w jego foteliku i zapięłam pasy. Następnie usiadłam w fotelu kierowcy, wyjęłam telefon z kieszeni i położyłam na siedzenie obok. Zapinałam pas, kiedy telefon zawibrował.

Od: JayBaby
JESTEŚ WREDNA :(
Do: JayBaby
podlizuj się bardziej!

Zaśmiałam się w myślach, odkładając telefon. Czekała nas czterdziestominutowa podróż powrotna do domu, do Stratford. Boże, nie mogłam się doczekać, aż dostanie się do NHL. Wtedy moglibyśmy zamieszkać razem, żyć jak prawdziwa rodzina.

JUSTIN 

Siedziałem obok Scotta, nie przywiązując wagi do słów trenera. Wszystko, co byłem w stanie zrobić, to gapienie się na swojego iPhone'a z włączonym zdjęciem, które zrobiła moja mama. Przedstawiało mnie, Courtney i Brocka. Trzymałem go w ramionach zaledwie godzinę po jego narodzinach.
- Halo - Scott klepnął mnie, kiwając głową w stronę trenera.
- Taaaa? - mruknąłem, unosząc wzrok.
- Powiedziałem, że podobała mi się twoja dzisiejsza bramka - powtórzył trener.
- Dzięki - mruknąłem, znów patrząc w telefon.
Jego słowa spowodowały, że przypomniałem sobie sposób, w jaki patrzył na mnie Brock podczas mówienia tego samego komplementu. Boże, tak bardzo chciałem spędzać z nim więcej czasu. To nie tak, że traciłem coś ważnego z jego życia, byłem w końcu przy nim podczas jego pierwszego słowa, uśmiechu, śmiechu, kiedy stanął pierwszy raz o własnych siłach i kiedy pierwszy raz udało mu się zrobić krok. Miałem dość dzwonienia co wieczór, żeby powiedzieć "dobranoc", chociaż byli tylko godzinę drogi ode mnie. Chciałem, żeby ten sezon się skończył, żebym awansował do NHL i żebyśmy mogli być razem, jak prawdziwa rodzina.

♥♥♥

no cześć!
jakoś tak ciągle mam wrażenie, że Justin zdradza Courtney i że jedyne, co ich łączy, to Brock... ale przecież to dopiero pierwszy rozdział, więc skąd mogę wiedzieć xd w czwartek rozdział doda Celivia, moja kolej za tydzień, więc do napisania!
a że nie jestem zbyt dobra w pisaniu mów powitalnych, to to by było na tyle haha. dajcie znać co sądzicie o tej historii :)